Jest prześladowanym, więc gdy może, prześladuje także. Przyznać trzeba, że ostatniemi czasy cała przyroda uwzięła się na zgubę jego. Pomijając zawsze jednako zuchwałe i mocne zwierzęta, nawet klimat oddawna począł się zaostrzać zdradziecko, nieznacznie, aż zapoznał człowieka ze śniegiem. Ten jednak cierpliwy, zahartował się stopniowo i mało dbał zrazu o płatki białe które się niekiedy pojawiały. Bawiły go bardziej, niż niepokoiły. Ale płatki wracały co rok obfitsze. Rozproszony po wielkich obszarach cofał się zwolna, instynktowo, wraz ze zwierzętami, na południe, ale śnieżyce zimowe szły za nim i niosły coraz większe klęski. Nietylko północ, niby wielka lodownia, odpychała wszystko co żyje i zaostrzała swe zimy, ale jeszcze i góry, dawniej zielone, poczęły się ukrywać pod całunem zimnych, białych kryształów.
— Cóż za powód tego oziębiania się? — zagadnął ciekawie Stanisław.
— Niewiadomo. Nagłe oziębienie się klimatu ziemi jest zjawiskiem dotąd nieobjaśnionem, głównie dla tego, że epoka lodowa jak przyszła tajemniczo, tak po pewnym czasie minęła. Nie stygnięcie więc ziemi było jej powodem.
— Więc bawimy w epoce lodowej! — rzekł Puckins.
— W samej pełni trwania pierwszej, o ile mi się zdaje, epoki lodowej.
— Alboż było takich epok więcej? — zapytał Stanisław.
— Wiemy napewno o dwóch lub trzech, przegrodzonych krótką, cieplejszą. W czasie tej przejściowej epoki, która przyjdzie za kilkanaście tysięcy lat, gruby całun lodowy, który pokrywa w tej chwili północną Europę, cofnie się ku biegunowi, aby jeszcze raz potem po tysiącach lat zamrozić nowe życie na uwolnionych ziemiach.
Druga, a właściwie ostatnia epoka zimna trwać będzie krócej i nie dosięgnie już granic pierwszej. W tej chwili cała Europa północna po 50-ty i 51-szy stopień szerokości geograficznej niegdyś pełna życia i gwaru, jest martwą pustynią. Skandynawia, Rosya zachodnia aż po Ural i Wołgę, leżą pod grubą skorupą lodową. Nietylko Anglia i Dania, ale Bałtyk i morze Niemieckie, północne Niemcy, oraz prawie cały kraj nasz jest lodową krainą milczenia, podobnie jak za dni naszych Grenlandya. Skorupa lodów, niby mroźna lawa, zbliżając się od bieguna, posuwała się z każdym tysiącem lat niżej ku południowi, grubiała
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.