siebie i swego maleństwa w puszczy bezpiecznego schronienia. Ognisko dopiero przetworzyło sposób życia myśliwca i stało się dobrodziejstwem kobiety, starca i dziecka, a z niemi całego rodu ludzkiego.
Rozniecanie ognia było zadaniem trudnem. Nie wszyscy nawet posiadali tę sztukę. Trzeba więc było starannie skarb, raz zdobyty, przechowywać. Raz rozniecony płonął zwykle długo — czasem nie wygasał przez lata w jaskini. Otóż żywienie gałęźmi i przechowywanie płomienia w popiele, przez czas, gdy mężowie uganiają się za żywnością, powierzono kobietom, dzieciom i starcom.
Mężczyźni zziębli powracali już zimą stale do ogniska, aby upiec swoją zdobycz. U tego portu wypoczywali po trudach i pozostawiali resztki kobietom. W długich chwilach przymusowego spoczynku surowy włóczęga zżył się bliżej z kobietą, podzielił pracą i nareszcie uwolnił ją od troski zdobywania żywności na własną rękę.
Ognisko przedłużyło takżo żywot ludzki, bo pozwoliło zachować lekceważonych dawniej, bezsilnych fizycznie starców. Co więcej, pozwoliło korzystać z ich jedynego, ale wielkiego i nieocenionego długo skarbu, z doświadczenia. Ognisko więc zespoliło ludzi, stworzyło pierwotną rodzinę, a potem pojęcie «plemienia,» to jest grupy gromadek przyjaznych sobie, bo pokrewnych. Ono da kiedyś kobiecie na długo przewagę nad rodem męzkim...
— Panie! jakie to ciekawe, — zawołał Stanisław. — Dawniej niepomyślałem nawet, czem mogło być zwyczajne ognisko.
— Tak, mój drogi. Ognisko było najdroższym, żywym skarbem gromady i «plemienia.» Kto wtedy u jednego ogniska zasiadał, był już «swojakiem,» «bliźnim» i «przyjacielem.» Kobiety, pielęgnujące ten skarb, stały się z biegiem tysiącoleci uprzywilejowanemi w gromadzie. Kiedy zaś przyszła kolej na pojęcia religijne, osobnik żeński, zwolniony od obowiązku zaspakajania własnych potrzeb codziennych, przekształcił się na służebnicę ognia, a ten po słońcu stał się przedmiotem czci religijnej. Stał się bóstwem domowem.
Starzec doświadczony został wtedy w rodzinie i plemieniu głową, «wiedziem» i wodzem, a potem jeszcze, w miarę postępu i uspołecznienia się ludzi, dzierżył godności mędrca i wieszcza. Nie darmo do dni naszych przetrwało w mowie «ognisko,» jako symbol rodziny i najdroższa jej własność. Co więcej, zostało ono
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.