Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

objętej krainie. Byli to po dziesięćkroć prawnukowie pierwszych wychodźców. Zapomnieli już, zkąd, z jak daleka przyszli i uważali kraj długogłowców za swój własny. Prawych dziedziców tej ziemi mało znali. Na pograniczach tylko zapuszczając się w nieznane sobie głusze, spotykali niekiedy długogłowców, a nawet nawiązywali z nimi wątłe stosunki.
Wtedy ta rasa miejscowa imponowała im siłą i zręcznością fizyczną. Mimo surowości i niższości imponowała jakimś majestatem pogody i szlachetnej prostoty.
Obyczaje, tryb życia i sposób myślenia tych dwóch ras ludzkich były całkiem sprzeczne.
Dawni europejczycy byli koczownikami, ci prowadzili żywot osiadły; tamci utrzymywali się z polowania i nie mogliby nawet pojąć pożytku z grzebania się w ziemi, ci, przynieśli z sobą pracowitą sztukę spulchniania ziemi motyką[1], czyli pierwotną «sochą».
Dawni mieli łupane tylko narzędzia krzemienne, gnieździli się po jaskiniach i czasowych kryjówkach, zresztą, zahartowani i odważni koczowali w puszczy, gdzie się trafiło; ci prócz łupania, umieli już pracowicie polerować kamień, wyrabiali z niego ostre siekierki, dłuta i młoty. Mieszkali stale w jaskiniach i po zacisznych chruściankach, a zasiewali w ziemię ziarna szlachetnych traw, które nieśli z sobą.

Dawni tubylcy piekli tylko mięso lub suszyli. Nie mieli pojęcia o gotowaniu na ogniu, nieznali także sztuki garncarskiej. Gotowali wprawdzie i oni niekiedy strawę, ale w sposób bardzo niedogodny, przez wrzucanie kamieni rozpalonych do worków skórzanych z wodą. Przybysze rozgrzewali dawniej wodę nad ogniem w nietrwałych naczyniach ze skór zwierzęcych, kory lub plecionki, ale oblepiali ją gliną w celu zabezpieczenia od spalenia. Powoli wszakże przekonali się, że sama glina po wypaleniu staje się twardą jak kamień. Nauczyli się tedy ulepiać z czystej gliny garnki i misy na potrzeby domowe i wypalać je dla nadania większej twardości. Wykruszone lub opalone[2] z kłosów ziarna żyta i jęczmienia prażyli, gotowali, czynili z niego polewki, kruszyli na kaszę, ucierali na mąkę, ugniatali z wodą na podpłomyki.

  1. Z kamienia, kości, rogu jeleniego lub gałęzi rosochatych. Ztąd zapewne utrzymała się dziś nazwa «sochy».
  2. Wypalanie to, miasto młócenia, utrzymało się gdzieniegdzie do czasów starożytnych, a nawet średniowiecznych.