Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/311

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzę, żem dobrze odcyfrował! Zatem widziałeś i żywe konie?
— Jeździmy na nich!
— Widziałeś i woły?
— Jadam codzień ich smaczne mięso!
Tu lingwista skrzywił się zmieszany i zawstydzony skierował zaraz mowę na inny przedmiot.
— Chodź, pokażę ci prawdziwe szczątki tych zwierząt. Mamy tu w Muzeum najbogatszą w świecie kolekcyę zoologiczną. Weszli do obszernej sali. Pod wielkiemi kryształowemi kloszami stało kilkanaście wypchanych lub zabalsamowanych okazów zwierząt ssących i ptaków. Źle to było przechowane i mocno uszkodzone, mimo to geolog rozpoznał z łatwością w okazach najpospolitsze zwierzęta kręgowe. Był tam: koń, pies, para szczurów, mysz, żyrafa, gęś, kura i wróbel.
— I to wszzystko?
— Było więcej, ale powoli zniszczało.
— Dla czego pod kloszami umieściliście te liche szczątki zwierząt?
— Bo już za najlżejszem dotknięciem rozsypują się. Musimy je chronić od zgubnego wpływu powietrza. Przed dwustu laty jeszcze Muzeum posiadało dwa razy tyle, ale skutkiem wielkiego trzęsienia ziemi połowa w proch się rozsypała. Odtąd te cenne zabytki stoją na mechanizmach, które zabezpieczają je od wstrząśnień.
— Ależ to pospolite zwierzęta!
— Bynajmniej! — zaprzeczył żywo uczony. — To nieocenione unikaty! Ten oto pies był podobno ostatnim psem na ziemi i, jak świadczą zupełnie wiarogodne kroniki, został wypchany w Australii, trzy tysiące lat temu. Szczur jest młodszy. Tego czworonoga widywano jeszcze kilkakrotnie przed dwoma tysiącami lat. Oddawna już znamy zwierzęta tylko z dawnych opisów, obrazów i starożytnych zabytków sztuki.
Geolog słuchał i coraz większe ogarniało go zdumienie. Umysł się mącił, w głowie wirowało, a po skórze przebiegały zimne dreszcze. Ujął głową w dłonie i długą chwilę pozostał niemym i głuchym.
— O! znikomości rzeczy ziemskich! — zawołał wreszcie i przypomniały mu się strofy króla Salomona.
Więc człowiek wszystkie zwierzęta wytępił i przeżył!