Ta strona została uwierzytelniona.
Mam nadzieję, że tym razem nie odmówionem mi będzie posłuchanie.
— Dyabeł nie człowiek! — mruknął Puckins, wskazując uprzejmie krzesło i rzucając się na drugie przed biurkiem. — Cóż pana sprowadza tutaj, nieoceniony kolego?
Nie jesteś ofiarą złudzenia, drogi panie Bradlay.
— Niby nie domyślasz się, najdroższy prezesie! Cóżby innego, jeśli nie opis twych przygód...
— Jeszcze jeden! — zawołał sir Bradlay, wznosząc oczy ku niebu. — Więc nigdzie nie znajdę spokoju!
— Któż tu, milordzie, godzi na twój spokój. Ja pragnę jedynie pomówić o przedmiocie, pozostającym w związku...