Usłuchano wezwania, i czterech ludzi posuwało się znowu w głąb ziemi nierównym i ciasnym sklepem skalnym. Upłynęło z pół godziny schodzenia przy pomocy nóg, rąk, pleców, lin i drabinek. Profesor, któremu fizyczny wysiłek zgoła nie paraliżował dzielności komórek mózgowych, przyjrzał się bacznie ścianom skalistego wąwozu, poskrobał, roztarł szczątki w palcach i ogłosił uroczyście, że opuszczono granice Tryasu.
— Co to znaczy? — zapytał sługa.
— To znaczy, że dostaliśmy się już w otchłanie świata Paleozoicznego. Wraz z Tryasem opuściliśmy okres Mezozoiczny, który odpowiada wiekom średnim w dziejach ziemi. Teraz zagłębiamy się w wieki starożytne ziemi, znane w nauce pod nazwą okresu paleozoicznego...
— Ciepło się robi, — zauważył Stanisław.
— Bo też jesteśmy już na głębokości 750 metrów. Mamy 33 stopnie Celsyusza.
Wśród urywanej gawędy ani się opatrzono, jak temperatura podniosła się znowu o trzy stopnie, co odpowiadało 150 metrom pionowego zniżenia się pod powierzchnią. Turyści znaleźli się w czerwonej czeluści piaskowca Diasu i w tych pokładach, przeplatanych cienkiemi warstwami miękkiej, czerwonej glinki łupkowej, lub wapienia dolomitowego, a nawet wśród warstewek węgla diasowego doszli cokolwiek niedogodnym i chropawym kominem aż do głębokości 1,000 metrów. Tutaj zatrzymano się i urządzono popas.
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.
...doszli cokolwiek niedogodnym kominem aż do głębokości 1,000 metrów.