— Mojem zdaniem przetwarzanie zupełnie jest niepotrzebne, — wyrzekł oschle Puckins. — Patrzysz dopiero na początki ludzkości, profesorze, a śmiesz wyrokować o losach całości. Czyż nie widzisz, jak szybko wznosimy się ku szczytom? Przypomnij sobie weddów, brudnych andamańczyków, bez śladów wstydu i religii, buszmanów i australijczyków jedzących padlinę. Porównaj te biedne kreatury, te serca i mózgi ubogie z sercami i mózgami tych, których czcimy, którym stawiamy pomniki w sercach swoich. Cóż może nastąpić, gdy o jeden szczebel pójdziemy wyżej? Wtedy każdy z ludzi będzie może igrać z trudnościami wyższej matematyki, każdy będzie rozumiał Kanta, Leibnitza i Hoene‑Wrońskiego. Pytam gdzież wtedy wznieść się mogą umysły wyższe z pośród wyższych? Ogarną one prawdy, utajone przed największymi z naszych myślicieli, prawdy jasne jak słońce, których się dziś ludzkość nie domyśla!... I to wszystko może się obejść bez radykalnych zmian w organizmie ludzkim, podobnie jak się dotąd obywało.
— Znów widzę że mię fałszywie pojmujesz, — przerwał mu Przedpotopowicz. Ja jeszcze wyżej a raczej dalej patrzę. I ja wierzę, że tkwi w nas pierwiastek, który stawia nas niesłychanie wyżej po nad zwierzęta. I ja wierzę, że ludzkość nie stanęła jeszcze u mety, wierzę, iż dojdzie jeszcze do udoskonalenia, o jakiem dziś pojęcia mieć nie możemy. I ja nie śmiałbym zakreślać mety dla naszego postępu, oraz korzę się wobet wielkiej zagadki naszej przyszłości. I ja nie zaprzeczam możliwości względnego w naszym rodzie tryumfu dobra i piękna ale pewny jestem, że istnieje granica, po za którą nie przejdziemy. Że zaś z drugiej strony wierzę w możebność jeszcze wyższych ideałów i uzdolnień, przypuszczam przeto, że możemy być tylko szczeblem w drabinie kreacyi ziemskich. Nasza pozioma organizacya, powtarzam to jeszcze raz, nie puści nas zbyt wysoko... Daje nam ona przedsmak nieba, ale nas trzyma w prochu. Pozwala oglądać przez dziurkę od klucza daleki horyzont, ale wstąpić nań nie dozwala, i prędzej pod naciskiem potężniejącego ducha ciało nasze ulegnie zdruzgotaniu, na podobieństwo kajdan, aniżeli wzniesienie się do wyższych, a zupełnie jednak możliwych warunków bytu. Zbyt ono jest poziomem i materyalnem, aby służyć mogło za godne mieszkanie wyższemu duchowi.
— Bawisz się w metafizykę, panie marzycielu. I ja jej nie odrzucam, ale zachodzisz, mem zdaniem, w niej zadaleko... I ja zgadzam się, profesorze na możliwość jakichś wyższych, doskonal-
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.