— Rozumiem, zamyka ją zewsząd zastygła skorupa...
— Nie może tu być ani mowy o skorupie pokrywającej ziemię. Byłaby ona stokroć zasłabą do wytrzymania naporu wewnętrznych cząsteczek, a przytem, gdybyśmy nawet przypuścili utworzenie się jej w takich warunkach, to pamiętajmy, że najmniejsza szczelina w niej powstała, wywołałaby natychmiastowy wybuch, nie gorszy od dynamitowego. Skorupę ziemską spotkałby los stokroć gorszy od bomb i kotłów parowych. W pył strzaskana, rozleciałaby się w mgnieniu oka daleko w przestrzeń i całe jądro ziemskie przemieniłoby się nagle w obłok bardzo rzadkiego gazu.
Że nie skorupa utrzymuje w karbach wewnętrzne gazy, łatwo zrozumieć ztąd, że rozpękała się ona nieraz na znacznych przestrzeniach bez groźnych następstw dla całości globu. Jest inna potęga unicestwiająca prężność rozpalonego wnętrza ziemi. To siła ciążenia. Wzrasta ona wraz z głębokością. Im bliżej do środka ziemi, tem cząsteczki materyi większą warstwę innych na sobie dźwigają. Aby nabrać pojęcia, pod jak strasznem ciśnieniem pozostaje materya we wnętrzu globu, dość przypomnieć, że nietylko twardy grunt, ale nawet i powietrze ulega tej sile. Choć jest tak nikłem, że przywykliśmy je uważać za ideał lekkości, wywiera nawet powietrze niemały ucisk na powierzchnię ziemi. Na każdy centymetr kwadratowy naszego ciała[1] ciśnie przeszło jeden kilogram powietrza, na całą zaś powierzchnię ziemi 110,000 biljonów centnarów[2].
Teraz, zgodzisz się chyba, milordzie, że gazowe jądro ziemi znajduje się pod ciśnieniem, najzupełniej przechodzącem nasze pojęcie. Według Tisseranda ciśnienie owo w środku ziemi wynosi milion siedmset tysięcy atmosfer, według innych geofizyków dochodzi do trzech miljonów atmosfer! Ciśnienie owo równoważy najzupełniej tę niezmierną prężność materyi, jaką jej udziela wysoka temperatura wewnętrzna naszej planety i tym sposobem jądro ziemskie może sobie mieć na pewnej głębokości temperaturę 10,000 stopni, głębiej dwudziestu, jeszcze głębiej pięćdziesięciu ty-