sięcy stopni gorąca, a w samym środku może mieć 76,000 Celsjusza, a mimo to pozostaje ciągle w stanie zagęszczenia.
Równowaga obu sił jest zupełna, więc żar wewnętrzny powoli zmniejsza się przez promieniowanie w przestrzeń, czyli stygnięcie bez nadzwyczajnych katalizmów na powierzchni skorupy. Jedynemi, że tak powiem, dotykalnemi objawami stygnięcia ziemi są wybuchy wulkaniczne i trzęsienia; ale choć dla nas mikroskopowych mrówek, przedstawiają się one jako zjawiska potężne, — są one w stosunku do rozmiarów globu skromnem i ledwo dostrzegalnem zjawiskiem kurczenia się, załamywania tu i owdzie ziemskiej skórki.
I znowu trójka nasza z trudem poczęła się opuszczać w głębiny. Nagle stało się coś okropnego.
Przecięty odwrót.
Przewlekły huk, niby echo dalekiego grzmotu, rozległ się nad głowami śmiałków. Przycichał, to znowu się wzmagał i zdawał przybliżać. Po upływie minuty zaległa cisza. Zrozumiano, że musiało nastąpić oberwanie się jakiejś kruchej skały w górze. Wrażenie było potężne. Żaden z podróżnych nie poruszył się. Z zapartym oddechem słuchali złowrogiego grzmotu w tej samej pozycyi, w jakiej ich zaskoczył.
Pierwszy przemówił geolog.
— Lękam się, czy nie jesteśmy odcięci od świata.
— Jestem tego pewnym! — rzekł krótko anglik.
Stanisław zwrócił przerażony wzrok na geologa.
— Trzeba się przekonać o rozmiarach nieszczęścia!
— Nic pilnego! — zawyrokował Puckins. — Jeśli przejście zostało uczciwie zasypane, mamy dość czasu do śmierci, gdy nie zostało zniszczone, zdążymy jeszcze do domu.
Całkiem słuszne to było rozumowanie, o ile chodziło o minuty, to też dwaj towarzysze przeczekali długą chwilę. Dopiero, gdy powróciła utracona równowaga, zaczęli wdrapywać się na-