Są wreszcie fryzury, nieszkodliwe wprawdzie dla zdrowia, ani téż niewymagające zbyt wiele czasu, a jednak niestosowne z powodu zupełnéj nieestetyczności. Do tych należy modna obecnie fryzura à la pinczerek, z grzywą, z włosami w górę podczesanemi i splecionemi w kukiełkę, sterczącą na wierzchołku głowy. Śmieszne oblicze nasuwa zawsze pewne porównania; otóż tak uczesana głowa przypomina słomianego manekina: słoma u góry, słoma wewnątrz! Nie zdarzyło mi się jeszcze napotkać rodziców, którymby ta moda — jeżeli przypadkowo ich córka, pensyonarka jeszcze, jéj hołdowała — podobać się mogła; owszem, krytyka moja zyskiwała zawsze ich uznanie. A jednak żaden z tych ojców, ani matek, nie odważył się zabronić córce tego zniekształtnienia pięknego nieraz czoła.
Zdaje mi się, że podobnież jak niktby spokojnie nie zgodził się na to, aby dorastająca córka paliła cygara na ulicy, lub koziołki fikała, tak samo nie należałoby pozwalać dzieciom stosować się do wszelkich wybryków mody. W tych sprawach nieraz naraża się poprostu dobre imię rodziny. Ludzie, nieznający nas bliżéj, oceniają nas z powierzchowności, z drobnych naszych nawyknień, z nieznacznych rysów charakteru, postępowania i zachowania się. Nic łatwiejszego zatém, jak z nieestetycznego wyglądu dziecka, publicznie okazywanego, wnioskować o smaku i rozwoju umysłowym rodziców. Obyż uczciwe rodziny zechciały unikać wszelakich sztuczek modnych, tak ulubionych przez kokietki!
Gdy zdarzy się nam, mężczyznom, poczuć odurzającą woń perfum, bijącą od jakiéj damy, wówczas
Strona:Erich Meinert - Głupota mody.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.