Strona:Erich Meinert - Głupota mody.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

sty, polujące na mężczyzn. Przyznacie chyba, że hańbą jest dla człowieka, jeżeli za grube pieniądze nabywa i na swych bliźnich próbuje działania środka, którym zwierzątko, skaczące po wzgórzach indyjskich, lub nad Bajkalskiém jeziorem, wabi ku sobie samiczkę.
Widzicie, szanowni słuchacze, że kto podejmuje się przemawiać przeciw głupstwom mody, ten, jak ów kot z gorącą zupą, parzy sobie usta, bez względu na to, z któréj strony zaczyna kwestyę rozbierać. Natknąwszy się więc na tak ślizkie szczegóły, przeskakuję odrazu — jakby z rozpaczy — do drugiego końca sprawy.
Zdawaćby się mogło, że skromne nasze, po ziemi stąpające nogi nie powinny podlegać zaczepkom mody. Gdzież tam! Już żelazne obuwie średniowiecznych rycerzy stosowało się do mody i zmieniało wedle rozkazu chochlika modnego. W starych zbiorach historycznych spotykamy żelazne trzewiki z bardzo szerokiemi przodkami, a także inne, o 50 lub 100 lat późniejsze, czółenkowate, a nawet śpiczaste i ostre na końcu jak broń kłująca. Czyż to nie ta sama zmiana smaku, któréj w obecnych czasach byliśmy świadkami? Obecnie bowiem hołdujemy wszyscy obuwiu wązko zakończonemu, — a nie wchodząc w to, czy moda ta odpowiada prawom estetycznym, skorzystamy z niéj o tyle tylko, aby wypowiedziéć słów kilka o szkodliwych dla zdrowia następstwach fałszywie skrojonego obuwia.
Mało komu znany jest dziś właściwy wygląd normalnéj stopy. Prawidłowy i wrodzony kształt ludzkiéj podeszwy zupełnie zanikł; pierwszego ataku na nią dopuszcza się matka, gdy delikatną stopkę dziecięcą