Pewien młody, zdrowy młodzieniec, nieznający świata, wzruszył mnie pewnego razu swemi zeznaniami; otrzymawszy dobrą posadę na kolei, ożenił się. Nazajutrz po ślubie wczesnym rankiem przybył do mnie zgryziony i zgnębiony, uskarżając się, że narzeczona jego zawsze wyglądała zdrowo i ładnie, aż tu po ślubie, wieczorem, zdjęła z głowy wszystkie niemal włosy, zęby wyjęła z ust i wrzuciła do szklanki z wodą, z sukien wydobyła olbrzymie podkłady i wreszcie wyglądała strasznie. „To wcale nie ona!“ — biadał nieszczęsny, zanosząc się od łez. — „Ona nie wie, żem odszedł; spała jeszcze, gdym wychodził. Czyż mogę zgodzić się na coś podobnego?“ Uspokoiłem go. Obecnie para ta żyje spokojnie. On jest troskliwym ojcem swych dzieci, lecz stał się bardzo poważnym i smutnym.
Gorsze jeszcze następstwa wywołuje zły duch mody.
Pewna dobrodusznie wyglądająca kobieta, w poważnym już wieku, wraz z dwiema dorosłemi córkami, wszystkie trzy elegancko ubrane, choć biedne, przybyły z prowincyi do Drezna i prosiły mnie o nastręczenie im jakiéjkolwiek pracy. Postarałem się o informacyę co do tych osób i dowiedziałem się następujących szczegółów: Mąż był kasyerem podatkowym, znanym z sumienności i uczciwości, aż wtém został zaaresztowanym za sprzeniewierzenie sum rządowych i skazanym na więzienie. Dochodzenie sądowe wykazało, że kosztowne atłasowe i aksamitne stroje jego żony i córek doprowadziły go do ruiny i zniewoliły najpierw do zaciągania długów, a potém do kradzieży publicznego grosza.
Strona:Erich Meinert - Głupota mody.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.