Strona:Erich Meinert - Głupota mody.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

niem nowego „fasonu,“ aczkolwiek nie zużyły ich jeszcze. Zbytek w stroju ma nadto jeszcze jedno bardzo przykre następstwo: mianowicie, drażni on oczy ludzi ubogich, zawistnie przyglądających się aksamitom i jedwabiom, za które całe rodziny wyżywićby można. Wskutek tego przedział między warstwami społecznemi powiększa się, a nienawiść wzrasta.
O wybrykach mody nie należy mówić żartobliwie, lecz na seryo zabrać się do nich, są one bowiem szkodliwe dla zdrowia i obyczajności, dla spokoju i dobrobytu. Czyby państwo nie powinno wmieszać się do téj sprawy? Wszak tu chodzi o zdrowie ludzkie, o pomyślność przyszłych pokoleń, które muszą się wyradzać, skoro rodzice ich bezustannie szkodzą własnemu zdrowiu.
Na szczęście niéma potrzeby tak czarno zapatrywać się na te sprawy. Grzechy mody to tak jak choroby epidemiczne — zmiatają one z padołu ziemskiego pewną ilość słabszych istot, pozostawiając zato swobodniejszy teren dla rozwoju silniejszych osobników. Modą zarażona rodzina godną jest wymarcia, w żeńskiéj przynajmniéj linii. A rzecz ta odbywa się w następujący sposób:
Pewnemu zamożnemu młodzieńcowi, z miasta pochodzącemu, spodoba się, jak to często bywa, jakaś młoda, zdrowa osoba ze wsi. Żeni się z nią. Dostawszy się do miasta, pani ta zaczyna ślepo hołdować modzie: ściska się w najciaśniejszy gorset i gorączkowo oddaje się wszelkim miejskim zabawom. Po dziesięciu latach takiego życia zdrowie jéj jest zniszczone, a córka téj osoby nie posiada téj żywości, wesołości i tych zadatków zdrowia, któ-