Strona:Erich Meinert - Głupota mody.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

względem gorsetu żony swéj lub córki, ten pamięta téż bezwątpienia otrzymaną odprawę: „Co téż ty gadasz! ja się wcale nie sznuruję, jestem taką z natury; przekonaj się, jak wszystko na mnie luźne! Cóżem temu winna, że inne kobiety nie mają figury! Bądź rad, że żona twoja ma ładną figurkę. Niebardzo byłbyś zadowolonym, gdyby żona twoja tak niezgrabnie wyglądała, jak ta... Germania!“ i t. p. i t. p. Żaden z was, moi panowie, nie może się chyba poszczycić zwycięztwem, odniesioném w téj sprawie nad swą lepszą połową. Niejeden, być może, zdruzgotany potokiem wymowy przeciwniczki, zmuszony był wyznać z pokorą, że skarga jego była niesprawiedliwą i potworną. A jednak w téj kwestyi my, mężczyźni, zawsze jesteśmy oszukanymi. Potém pomówimy o tém, a zarazem podam wam sposób, jak należy demaskować piękne grzeszniczki.
Saméj modzie nie należy wypowiadać wojny, ona jest bowiem naturalnym wyrazem kierunku estetycznego danéj epoki. Działa ona ożywczo na przemysł i handel, jest zatém pożyteczna pod pewnym względem. Lecz gdy kaprysy jéj ważniejszym zagrażają sprawom ludzkiego społeczeństwa, gdy moda do jawnéj staje walki z dobrobytem, przyzwoitością lub ze zdrowiem, wówczas należy powstrzymać ją w zapędach i zawołać: „Stój, ani kroku daléj!“
Błazeństwa sezonowe, któremi modniś corocznie napawa nasze oczy, jak np. najmodniejsza obecnie fałda prasowana z tyłu pantalonów, lub barwista jedwabna chusteczka, wyzierająca z kieszonki kamizelki, to — z wyłuszczonego powyżéj punktu widzenia — tylko nie-