Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/214

Ta strona została przepisana.

W smutku by serce zamarło głęboko!
O Panie! czuję — że na mnie spojrzałeś!
Cóż sama jedna jak liść porzucony,
Mam począć pośród tych śmiejących twarzy?
Śmiać się kłamliwie — nad raj utracony
O czem ci biedna dusza ma zamarzy? —
Śmiać się? nie mogę — bo usta nie śmią
Płakać dość godzin próżno się spłakało,
Więc tobie zwierzać łzy te co się tłumią,
Bo com kochała — śród mogił zostało.
Spojrzałam w niebo — rozumiem cię Panie,
Silnam już sercem i życie już wolę,
Nową mi ścieżką ciemne lśnią otchłanie,
Sieroto! sierót uszczęśliwiaj dolę!





MAXIMA CULPA.


Nie, nie, o! próżno — ja z tobą Ty ze mną,
Wiecznym my wieńcem zostaniem złączeni,
Czy śnie, czy czuwam, ty zawsze nade mną
Stojąc, skrzydłami otaczasz mnie swemi! —
Nieraz, nie tysiąc — w całym twym uroku
Precz z mego serca ze krwią cię wydarłem,
Znowum powracał tęskny, z ogniem w oku —
Tum się czuł sobą a gdzieindziej karłem! —
Pełznąc na klęczkach, z popiołem na skroni,
Znów wieniec dawny chciałem brać z twych błoni —
I znów mi szepczesz ni to fal rogoże:
«O nie mnie piękność — lecz ja piękność tworzę!»
Chciałem — odeszłaś cichsza od dziecięcia,
By mi dać chwilę dumania nad sobą —
Gdybyś odleciała — ja głosem jagnięcia
Co się zbłąkało, goniłem żałobą.