Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/274

Ta strona została przepisana.

Dla nich nie masz przebaczenia,
Strąć ich w otchłani otchłanie —
Lecz kroki twoje — zadrżały —
Kryjąc twarz w chmur tych kapturze,
Już — już zwiastujesz naturze
Że cię twe siostry wezwały.
Rzuciłaś wieńców stokrocie
Pieśni, sny, cienie, paprocie;
Gwiazdy gasną po twej drodze —
Ty łez kilka rzucasz ziemi
O skrzydlatej lecisz nodze,
Lecisz drogi gwiaździstemi
I mgły płaszcz rzucasz za sobą —
I gasisz księżyc niebiosów
Lampę twych świątyń z żałobą,
Z odgłosem najpierwszych głosów —
Bo twój kochanek
Poranek
Leci za tobą uciekającą —
Goni na próżno przez wieki
I słonecznemi powieki
Pali nad światło lecącą —
Aż cię doścignie, kiedy u stóp Pana
Padniesz znużona i lotem zdyszana —
A on was wtedy po wiekach połączy
Złotego wozu gonitwy zakończy.
Z nad światów szarego końca
Lecisz pochodem jutrzenki
Żegnaj nocy matko słońca,
Weź z sobą swoje piosenki!
Już ranka budzą się głosy:
Słońce trysnęło promieniem
Objęło światła ramieniem
Ziemię i swe niebiosy —
A ptasząt chór psalmu pieniem
Ozwał się z drzew z nad rosy
A z słońcem poranny dzwonek
Rozprasza mary pomroku —