Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/312

Ta strona została przepisana.

Trwogą o mnie spoczynek swój boski przerywa.
Przelatując gwiazd sieci — czy oś twa wyminie
W swym pędzie ich zawady?
Lecąc kręgiem nieba,
Napotkasz w drodze byka, co rogami swemi
Chce wytrącić z kolei oś w biegu szalonym;
Dalej wściekła lwa paszcza otworem czatuje
Na nieszczęśliwą zdobycz — wreszcie, w strony obie
Rak na przemian z skorpionem pierwszy swe ramiona
Wypręża, by w nie chwycić przechodnia śród drogi;
Drugi napina żądło pełne w jad trucizny. —
Może myśl twa młodzieńcza ziemskim lecąc torem
Ziemskim kształtem niebieski obraz określiła?
Może wzgórza i gaje rozsiała w Olimpie?


FAETON.

Ojcze! myśl ma niebiesko wieszczy obraz nieba!
Określiwszy w swej głębi, tęskni w niebios kraje,
O! nie czyń boskiej myśli ziemską niewolnicą!
Daj mi wóz twój ognisty — a jasnym promieniem
Zaskrzy obłok zatlony iskrą piersi moich.
Daj mi rumaki twoje, rumaki zdziczałe:
Szałem przelecim niebo, wyminiem przeszkody,
A jeźli nie wyminę — to lecąc — powalę!
Zostawiając je śladem niebieskiej podróży.
I wole z wozu twego rozbić pod nim czoło,
Niż królować na ziemi jej marnością blady.
Ojcze! o! daj mi wóz twój słoneczny — wóz światła!
Orłem piórem obłoków nie tkną jego koła!
Poleci gnany żądzą — kędy myśl pogoni,
Lekko i chyżo po tej gwiazdolitej błoni.
Pierś moja młoda ogniem żądz wielkich się pali,
Lubię to, czego w dole nie zniosą powieki —
Kocham! co niepodobne — i zuchwale pęta
Oderwę od tej ziemi z piersią nieśmiertelną.
Daj mi lutnię a bosko zagrają jej stróny —
Obłoki mnie owiały — jak lekko na ziemi!
Uskrzydlone ramiona — już silny duch we mnie! —
Ojcze daj mi twe lice! — dzięki! dłoń żelazna!