Dmuchnął wietrzyk z Tatrów, rozwiał świat dziecinny,
W skwarze słońca uwiądł ogródek niewinny.
O szczęśliwe, jasne, nadwiślańskie dziecię,
Czas dzieciństwo twoje jak te kwiaty zmiecie!
Dziewiczość twej duszy jak zdrój przeźroczysta
Pójdzie w prąd — w koło przestrzeń pusta, mglista!
Lepiej by ci było utonąć w te fale,
Dziecię, na świat piękny nie pogadać wcale!
1856.
TRILOGIA SZCZĘŚCIA.
Nie mam gniazda, nie mam chaty,
Ojca, matki, siostry, brata,
A jednak jam bogacz świata.
Nad bogacze jam bogaty —
Bo mam Polskę świętą moją,
Co im życiem — śmiercią — zbroją!
Nie pod szczęsnąm zrodzon gwiazdą,
Jednak — jednak — jam szczęśliwy!
Od kolebki w sercu gniazdo
Ma boleści gad zjadliwy,
Alem szczęsny szczęściem braci,
To dług serca, sercem płaci.
Słaby jestem nito dziecię,
Jednak silny staję w chwili