Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/75

Ta strona została przepisana.

«Więc co jest z głębin niechaj w głębie wraca!»
I rzucił konchę w fal ciche łoże —
Co poszła na dno — pod wód przestworze —
« O nie rozbiłem w imię mej kochanki
Konchy tej jasnej; życie oddam czynom,
Takim tu szczęśliw, w wieczory i ranki —
Co wziąłem z głębin, to wracam głębinom!»





DWOJAKA DROGA.
I.

Tak głośno, tak straszno wyją wichry głuche,
Gwiżdżą po borze sosnowym,
Któż leci przez zaspy, przez tę zawieruchę
Gdy nocne powstają już zorze? —
Ha! ojciec to syna przez wichry i lody
Wlecze bez serca, litości,
I głośno urąga: «O synu mój młody
To raje twojej wolności!
Odarłem cię z kwiatów i z szał twych tęczowych,
I srebrne oddarłem ci skrzydła,
I tam cię zawlokę gdzie wichrów zimowych
Wiecznie królują straszydła.
Twe arfy przekląłem — twe duchy dziewice —
Idź za mną w świat mroku i cienia,
Nie dla nas te gwiazdy łzawe, srebrnolice,
Nie ujrzysz już słońca promienia! —
Hej ze mną! hej ze mną! — nie spocznę, nie zginę,
Aż ducha ci zamorduję,
Aż dam ci na łożu miodowem dziewczynę,
Która twe ramię skrępuje —
Aż bladość ta dzika u twarzy ci zniknie
I sny te pierzchną grobowe,
Bo kocham cię synu i duch twój wykrzyknie.
O! święteż serce ojcowe!