nawiedzającego Mahometa. I również były mu niepotrzebne fantastyczne wizye jakiejś św. Teresy. Wyobrażenia te są czemś całkiem innem od szału religijnego takiego sufi, który się uważał za równego Bogu. Jezus nigdy siebie za Boga nie podawał. Twierdził tylko, że jest Bożym synem, że jest istotą mu bliską. Było to najszczytniejsze uczucie, na jakie się kiedykolwiek zdobyła pierś ludzka.
Łatwo tedy zrozumieć, że Jezus, którego fundamentalną cechą było uczucie, nie pogrąży się w spekulacyi filozoficznej jak Sakya-Muni. Teologię scholastyczną od ewangielii oddziela przepaść[1]. Spekulacya greckich ojców kościoła nad istotą bożą wypłynęła z całkiem innego źródła. Teologia Jezusa zasadzała się tylko na tem, iż pojmował Boga jako Ojca. Nie uważał tego za jakąś teoryę, za mniej lub więcej uzasadnioną naukę, którą krzewiłby śród ludzi. Nie występował nigdy wobec uczniów z rozumowanymi wywodami[2]; nie żądał od nich filozoficznego skupienia. Ani też nie wpajał im żadnych tez — wpajał im tylko — siebie samego. Najszczytniejsze charaktery, ludzie najbardziej bezinteresownego poświęcenia, są nieraz ambitni, drażliwi, myślą o sobie, co się w szczególności stosuje do kobiet[3].
- ↑ Mowy, które czwarta ewangielia wkłada w usta Jezusa, zatrącają już teologią; stanowi to zasadniczą sprzeczność z ewangieliami synoptycznemi, zawierającemi najniezawodniej »logie« w brzmieniu pierwotnem; dlatego mowy te uważać raczej należy za dokumenty do historyi apostołów, niż do historyi Jezusa.
- ↑ Porów. Mat. IX, 9 (»A odchodząc stamtąd Jezus ujrzał człowieka siedzącego na cle, którego zwano Mateusz, i rzekł mu: Pójdź za mną; tedy wstawszy szedł za nim«) i inne analogiczne ustępy.
- ↑ Patrz np. Jan XXI, 15 i nast. »A gdy obiad odprawili, rzekł