tak podoba, albo zbawia, gdy tego chce. Bóg Jezusa jest dla nas Ojcem. Pojmiemy go, gdy będziemy powolni temu wewnętrznemu szeptowi, który w nas mówi: »ojcze!«[1] I nie jest to despota, ani Bóg narodowy, który, zaopiekowawszy się Izraelem, będzie go popierał na niekorzyść innych ludów. To jest Bóg całej Ludzkości. Jezus nie był patryotą w rodzaju Machabeuszów, ani teokratą jak Judasz Gaulonita. Wzbił się wysoko nad przesądy swego ludu i dał nam pojęcie Wszechojca. Gaulonita głosił, iż lepiej jest umrzeć, niż nazwać »Panem« kogoś jeszcze prócz Boga; Jezus nazwę tę pozostawia temu, kto się na nią połakomi — dla Boga ma nazwę inną, bardziej wzniosłą. Złożywszy pełen ironii hołd możnym tego świata, których uważał za przedstawicieli gwałtu i przemocy, dał sercom jedyną prawdziwą pociechę, ucieczkę do ojca, który w niebiesiech jest dla każdego, dał królestwo boże, które każdy może mieć w sercu swojem.
To określenie »królestwo boże« albo »niebo«[2] było ulubionem wyrażeniem Jezusa; tłómaczyło cały przewrót, jakiego chciał w świecie dokonać[3]. Określe-
- ↑ Paweł, Do Galatów IV, 6: »A iżeście synowie, przeto posiał Bóg ducha syna swego w serca wasze, wołającego Abba, to jest, ojcze.
- ↑ W języku rabinistycznym owego czasu słowo »niebo« jest równoznaczne ze słowem »Bóg«, a tego ostatniego wyrazu nie wolno było wymawiać. Porów. Mat. XXI, 25: »Chrzest Janów skąd był? z nieba czy z ludzi?« Łuk. XV, 18: »Wstawszy tedy pójdę do ojca mego i rzeknę mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przed tobą«. XX, 4: »Chrzest Janów byłże z nieba, czyli z ludzi?«
- ↑ Znajdujemy to określenie prawie na każdej stronnicy ewangielij synoptycznych, Dziejów Apostolskich i listów św. Pawła. U Jana spotykamy się z niem tylko raz jeden (III, 3 i 5), gdyż wogóle za-