obrazilibyśmy sobie Jezusa, gdyby się zjawił dziś w charakterze pocieszyciela ludzkości? Tylko takim, jakim był ten ówczesny z przed dwudziestu wieków. Warunki bytu materyalnego przedstawiają się nam zupełnie inaczej, niż są w rzeczywistości; widzimy oswobodziciela duszy ludzkiej, zdejmującego bez użycia broni kajdany z rąk Murzynów, polepszającego byt proletaryatu, uwalniającego ludy z jarzma niewoli. Nie uwzględniamy wszystkich takich warunków, jak klimat Wirginii i Kongo, krew, rasa; nie uwzględniamy, że chcąc spełnić ideał społeczny w całej rozciągłości, trzebaby nasze stosunki sprowadzić do nieprawdopodobnej prostoty a naturalne związki polityczne Europy do ruiny. Reformę wszechrzeczy[1], jak ją marzył Jezus, nie należy uważać za coś łatwiejszego. Ta nowa ziemia, to nowe niebo, ta nowa Jerozolima zesłana z nieba, ten okrzyk »oto odnowię świat cały«[2] — do tego dążą wszyscy reformatorowie. Ale wskutek sprzeczności, zachodzącej pomiędzy ideałem a smutną rzeczywistością, bunt przeciwko zimnemu rozumowi będzie miał zawsze zwolenników, bunt, który dusza przeciętna zawsze nazwie głupstwem, lecz tylko do dnia jego zwycięztwa, gdyż z nastaniem tego dnia pierwsza go uzna.
- ↑ Dzieje Apost. III, 21: »Który zaiste niebiosa ma objąć aż do czasu naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich Proroków od wieku«.
- ↑ Apokalipsa XXI, 1, 2, 5: »Potymem widział niebo nowe i ziemię nową; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęła, a morza już więcej nie było. A ja Jan widziałem ono święte miasto, Jeruzalem nowe, zstępujące z nieba od Boga, zgotowane, jako oblubienicę ubraną mężowi swemu. — I rzekł ten, który siedział na stolicy: Oto wszystko nowe czynię«.