kaś tajemnicza siła umyślnie zatarła ślady wielkiego założyciela i to zarówno pod względem topograficznym jak i historycznym. Prawdopodobnie też nie uda się nigdy na tych pustych obszarach ustalić położenia owych miejsc, gdzie ludzkość radaby całować każdy ślad stopy swego mistrza.
Jezioro, widnokrąg, roślinność, kwiaty — oto wszystko, co nam dziś daje ten zakątek, gdzie Jezus założył podwaliny swego boskiego dzieła a który można obejść w ciągu 3—4 godzin. Drzewa wyginęły prawie doszczętnie. W tej krainie, gdzie roślinność była niegdyś tak bujna, że Józef Flaviusz ją za cud poczytywał — gdzie natura, podług słów tego historyka, upodobała sobie wypieścić obok siebie rośliny, kwiaty i owoce wszystkich stref, a drzewa przez cały rok są osypane kwieciem i obciążone owocem[1] — w tej krainie, powtarzam, pielgrzym dzisiejszy musi dzień naprzód obliczać, w której stronie uda mu się znaleść trochę cienia na czas popasu. Jezioro — to głucha pustka. Jedyna łódź, znajdująca się w stanie opłakanym, pruje dziś fale, na których niegdyś wrzało wesołe życie. Tylko wody nie straciły przejrzystości i ruchliwości[2]. Skalisty brzeg przypomina raczej brzeg morza, niż stawu, jak brzeg jeziora Huleh. Jest on czysty, bez mułu, zlewany jednostajnie przez fale. Tu i ówdzie znajdują się skaliste występy, pokryte laurowemi różami, wrześniami i ciernistemi łodygami kaparowemi; w dwóch zwłaszcza miejscach, przy ujściu Jordanu w pobliżu Tarychei i na