chrześcianinem; zajmując stanowisko wybitne, nie chciał się przyłączyć do ruchu rewolucyjnego, nie posiadającego znakomitych zwolenników. Dla Jezusa żywił bezwarunkowo szczerą przyjaźń i wyświadczył mu wiele usług, choć nie zdołał uchronić go od śmierci, której wyrok w epoce, do której obecnie dotarliśmy, był już niemal napisany.
Ze sławnymi uczonymi owych czasów Jezus, jak się zdaje, żadnych nie utrzymywał stosunków. Hillel i Szamaj już nie żyli; do największych powag zaliczano Gamaliela, wnuka Hillela. Był to człowiek wolnomyślny, światowiec, lubił nowoczesne nauki, a stosunki, w jakich się obracał, usposabiały go tolerancyjnie[1]. W przeciwstawieństwie do pełnych pruderyi Faryzeuszów, którzy chadzali z zakrytemi twarzami, albo z zamkniętemi oczami, spoglądał na kobiety chętnie, nawet na poganki[2]. Ponieważ stał blisko dworu, więc tradycya mu to darowała, jak również i znajomość greczyzny[3]. Po śmierci Jezusa wygłaszał bardzo umiarkowane sądy o nowej sekcie[4]. Święty Paweł wyszedł z jego szkoły[5]. Prawdopodobnie jednak sam do niej nigdy się nie przyłączył.
Po powrocie z Jerozolimy prześladuje Jezusa wyłącznie jedna myśl: ze starym żydowskim kultem zgody być nie może. Przeciwnie, koniecznie teraz trzeba położyć koniec owym wstrętnym ofiarom, poskromić bezbożnych a pysznych kapłanów i wogóle znieść Zakon.