Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

mniemali, co się tak często zdarza, że gdy brak słabym duszom prawdziwej miłości dobra, to mogą ją zastąpić dobrą wolą; sądzili, iż osiągną królestwo niebieskie, jeżeli będą wołali: »rabbi, rabbi!« Skarcił ich Jezus, mówiąc, że religia jego polega na dobrych uczynkach[1]. Często przytaczał z Izajasza: »Lud czci mnie wargami, ale serce jego daleko jest odemnie«[2].

Cały gmach Faryzeuszowskiej skrupulatności i pomysłowości opierał się głównie na sabacie. Ta stara i znakomita instytucya dawała powód do niecnych kazuistycznych sporów, sama zaś stała się źródłem przesądów[3]. Mniemano, że nawet przyroda święci szabas; źródła, bijące peryodycznie, uznano za »sabatyczne«[4]. Na tym punkcie Jezus najsilniej zaatakował swoich przeciwników[5]. Publicznie naruszał przepisy tyczące święcenia sabatu a na zarzuty odpowiadał z subtelną ironią. Ale jeszcze słuszniej potępiał cały szereg nowych praktyk, które tradycya dodała do praktyk przepisanych przez Zakon, czem się najbardziej pysznili dewoci. Karcił bez litości ablucye i mędrkowania o rzeczach czystych lub nieczystych. Wołał do obrońców tych ablucyi: »Czy możecie zmyć wasze dusze? Nie to, co człowiek spożywa, czyni go nieczystym, ale to, co pochodzi

  1. Mat. VII, 21; Łuk. VI, 46.
  2. Mat. XV, 8; Marek VII, 6. Porów Izaj. XXIX, 13.
  3. Patrz przedewszystkiem traktat Szabbat w Misznie i Księgę Jubileuszów (przekład z etiopskiego w Jahrbücher Ewalda, rok 2 i 3), roz. L.
  4. Józef Flav. B. J. VII, V, 1; Pliniusz H. N. XXXI, 18. Porów. Thomson The Land and the Book, I. 406 i nast.
  5. Mat. XII, 1—14; Marek II, 23—28; Łuk. VI, 1—5; XIII 14 i nast.; XIV, 1 i nast.