i pić[1]; niektórzy kazuiści głosili nawet następującą zasadę: »Kawałek chleba Samarytanina równy jest wieprzowinie«[2]. Jeżeli komuś wypadło iść tą drogą, zaopatrywał się w żywność, inaczej przychodziło do sporów i obelg[3]. Jezus ani się tem nie krępował, ani też nie miał żadnych obaw. Przybywszy do miejsca, gdzie, na lewo od Sychem otwiera się kotlina, uczuł zmęczenie i zatrzymał się w pobliżu studni. Samarytanie lubili wówczas, jak i zresztą dziś, wszystkim miejscowościom swej doliny nadawać nazwy z epoki patryarchów. Mniemali, że owa studnia jest tą samą, którą Jakób kiedyś dał Józefowi; była to prawdopodobnie dzisiejsza studnia »Bir-Jakób«. Uczniowie wkroczyli w dolinę i udali się do miasta po zakup żywności; Jezus zaś siadł na brzegu studni, mając przed sobą Garyzym.
Było to około południa. Z Sychem przybyła jakaś niewiasta po wodę. Jezus prosił, aby mu dała pić, co w onej kobiecie wywołało wielkie zdumienie, gdyż Żydzi zazwyczaj nie wchodzili w żadne stosunki z Samarytanami. Ujęta jego słowami, odgadła w nim proroka, a mniemając, iż będzie jej czynił wyrzuty z powodu jej kultu, chciała go ubiedz i rzekła: »Nasi ojcowie oddawali cześć Bogu na tej górze, tymczasem wy Żydzi mniemacie, że do Boga można się modlić tylko w Jerozolimie«. Jezus odparł jej na to: »Niewiasto wierzaj mi, iż idzie godzina, gdy ani na tej górze, ani w Jeruzalemie nie będziecie chwalili ojca, gdy prawdziwi chwalcy będą chwalić ojca w duchu i w prawdzie«[4].