w tym czasie Samarytanie posiadali cudotwórcę imieniem Szymon, którego identyfikowano z »wielką siłą bożą«[1]. Prawie już od dwóch wieków spekulujące umysły Żydów chciały stworzyć personifikacye przymiotów boskich, lub pewne wyrażenia boskość malujące. Tym sposobem wspominane często w Starym Testamencie — »tchnienie boże« zaczyna być uważane za osobną istotę, za »Świętego Ducha«. Tak samo »Mądrość Boża« lub »Słowo Boże« stają się istotami odrębnemi. Był to zarodek procesu myślowego, który stworzył Sefirotów Kabały, Eonów Gnostycyzmu, Osoby chrześciaństwa, jednem słowem całą tę suchą mitologię istot oderwanych, do których musi się zwracać monoteizm, gdy chce do pojęcia »Bóg« wprowadzić wielość.
Zdaje się, że dla Jezusa pozostała obcą tego rodzaju teologia mędrkująca, która miała niebawem napełnić świat bezpłodnymi sporami. Metafizycznej teoryi o »Słowie«, jak ją mamy przedstawioną w dziełach Filona, współczesnego Jezusowi, albo w Targumach chaldejskich, albo już w »Księdze Mądrości«[2], nie spotykamy ani w Logiach Mateusza, ani wogóle u Synoptyków, którzy są przecież tak autentycznymi tłómaczami słów Jezusa. Doktryna o »Słowie« nie miała w rzeczywistości nic wspólnego z Mesyanizmem. To ewangielista Jan, lub jego szkoła, starali się później udowodnić, że Jezus był »Słowem«, dzięki czemu stworzyli całkiem nową teologię, bardzo różną od nauki o królestwie bo-