wie wyłącznie na grze słów, na cytatach, bardzo dowolnych, bardzo sztucznych. Synagoga nie posiadała ściśle określonego spisu cytat, odnoszących się do królestwa bożego. Egzegeza mesyanizmu była dowolna, polegała więcej na dyalektyce, niż na poważnej argumentacyi.
Cuda wszelako uchodziły w owej epoce za niezawodne znamię boskości i misyi proroczej. Przepełnione są niemi legendy o Eliaszu i Elizeuszu. Mniemano, że i Mesyasz dokona wielu cudów[1]. W Samaryi, oddalonej zaledwie o kilka godzin od miejsca pobytu Jezusa, czarownik imieniem Szymon zjednał sobie cudami niemal znaczenie boskie[2]. Gdy później chciano rozsławić Apoloniusza z Tyany i dowieść, że życie jego było pielgrzymką Boga na ziemi, stworzono w tym celu całe cykle cudów[3]. Nawet filozofowie aleksandryjscy, np. Plotyn i inni, mieli czynić cuda[4]. Jezus musiał tedy wybrać jedno z dwojga: albo zrzec się swej misyi, albo też zostać cudotwórcą. Należy uwzględnić, że w całej starożytności, z wyjątkiem wielkich szkół filozoficznych Grecyi i ich rzymskich zwolenników, wierzono w cuda; że wreszcie Jezus nie tylko wiarę tę podzielał, ale najmniejszego nie miał pojęcia o jakimś ładzie w przyrodzie, opartym na prawach. Pod tym względem stał całkowicie na jednym poziomie wiedzy ze swymi rówieśnymi. Co więcej, wierzył niewzruszenie, że człowiek