kich przyczyn, choćby się one zjawiały w towarzystwie małostek i choćby te małostki zaciemniały umysłom powierzchownym ich wielkość.
Możemy przeto wygłosić jako zasadę ogólną, że Jezus został cudotwórcą i egzorcystą wbrew swej woli. Cud jest zwykle raczej dziełem widzów, niż dziełem samego cudotwórcy. Przypuśćmy, że Jezus nie chciałby robić cudów; wtedy tłum byłby je stworzył za Jezusa; a największym cudem byłoby to, gdyby nie był uczynił ani jednego cudu; zostałyby wtedy naruszone prawa historyi i psychologii ludów. Cuda były gwałtem, którego na Jezusie dokonała ówczesność, były koncesyą, do której go zmusiła losowa konieczność. Zresztą upadł zaklinacz duchów i cudotwórca; ale wiecznie żyć będzie odnowiciel religii.
Czyny te wywierały wrażenie nawet na tych, którzy w niego nie wierzyli, gdyż starali się być świadkami cudów[1]. Poganie i ludzie mniej wtajemniczeni uczuwali lęk i starali się go usunąć ze swej okolicy[2]. Jest także możliwe, iż niektórzy chcieli nadużyć jego imienia dla celów rewolucyjnych[3]. Lecz nawskróś etyczny a nie polityczny kierunek charakteru Jezusa uchronił go od tej pokusy. Królestwo jego było w pośrodku dziatek, które skupiła dokoła niego ta sama dziecięca imaginacya i ten sam przedsmak nieba.