zwykłem swojem poczuciem taktu, odmówił. Strzegł się zabłąkania w świat nie religijny, który byłby go traktował ze stanowiska rozrywki; Jezus starał się tylko pozyskać sobie lud; zachował dla prostaczków środki, które były dobre tylko dla nich.
Razu pewnego rozeszła się wieść, że Jezus jest zmartwychwstałym Janem Chrzcicielem. Zaniepokoiło to Antypasa[1]; starał się usunąć go za pomocą podstępu ze swych ziem. Faryzeusze, zachowując pozory przychylności względem Jezusa, przyszli mu powiedzieć, że Antypas chce go zabić. Ale Jezus pomimo wielkiej swej prostoty poznał się na tem i nie wywędrował[2]. Jego pokojowa działalność, wstrzymywanie się od wszelkiej agitacyi między ludem, uspokoiły tetrarchę i zażegnały niebezpieczeństwo.
Dużo jeszcze brakowało do tego, aby nowa nauka doczekała się dobrego przyjęcia w całej Galilei. Nietylko niedowiarczy Nazaret opierał się w dalszym ciągu temu, który miał go rozsławić; nietylko bracia nie chcieli w niego uwierzyć[3]; ale nawet z pomiędzy owych miasteczek, okalających jezioro, które na ogół tak mu były przychylne, nie wszystkie się jeszcze nawróciły. Jezus narzeka często na niedowiarstwo i zatwardziałość serc; a chociaż w tych narzekaniach musiało być dużo przesady i nieco naśladownictwa Chrzciciela[4], zgodzić się jednak trzeba, że owa kraina daleką jeszcze była od tego, aby się zamieniła w całości na królestwo boże.