czysto instynktownego strachu, jaki wpaja nam nawskróś racyonalistyczne wychowanie. Należy także przypomnieć sobie, że w tej Jerozolimie dusznej i brudnej Jezus już nie był sobą. Z winy ludzi, nie z własnej winy, utracił był pierwotną a jasną świadomość tego, czem był. Zrozpaczony, doprowadzony do ostateczności, nie był już panem siebie. Misya narzucała mu się gwałtem a on temu gwałtowi uległ. Jak to bywa zwykle z ludźmi podobnego powołania, robił on raczej cuda, których się ze wszystkich stron od niego domagano, a nie z własnego popędu. Wobec dziejowej odległości i jedynego tekstu, który o tem mówi a który ma wyraźne ślady późniejszych dodatków, niepodobna dziś stwierdzić, czy ów fakt, który się zdarzył w Betanii, jest w całości tylko wymysłem, czy też zaszło tam istotnie coś takiego, co dało wątek do podań. Wszelako należy przyznać, że relacya Jana zasadniczo się różni od opisu cudów, tego owocu fantazyi gminnej, przepełniającego ewangielie synoptyków. Dodajmy wreszcie, że Jan jest jedynym ewangielistą, który dokładnie nam przedstawia stosunek Jezusa do owej rodziny z Betanii, i że byłoby trudno pojąć, w jaki sposób mógłby wytwór fantazyi ludowej znaleść się w ramach tak czysto osobistych wspomnień. Prawdopodobnie zatem ów cud nie należy całkiem do legendy, za którą nikt nie odpowiada. Krótko mówiąc, wierzę, iż w Betanii zdarzyło się coś takiego, co wzięto za cud rzeczywisty.
Głos publiczny przypisywał Jezusowi już dwa czy trzy podobne czyny[1]. Ową rodzinę z Betanii wcią-
- ↑ Mat. IX, 18 i nast.; Marek V, 22 i nast.; Łukasz VII, 11 i nast.; VIII, 41 i nast.