bieżącą; wszelako kapłani lękali się, że ostateczną jej konsekwencyą będzie wzmożenie się jarzma rzymskiego i zburzenie świątyni, która była źródłem ich bogactw i zaszczytów[1]. Wiadomo, że nie chrześciaństwo stało się powodem zburzenia Jerozolimy w 37 lat później. Wywołała to sama Jerozolima, a nie Galilea. W każdym razie argumenty, podawane wówczas przez duchowieństwo, nie były tylko wynikiem złej woli, lecz miały za sobą pewną racyę. Biorąc rzeczy ogólnie, Jezus, gdyby dzieło swe przeprowadził, byłby bezwarunkowo doprowadził naród żydowski do upadku. Hanan i Kajafa mogli byli tedy powiedzieć ze słusznością na zasadzie politycznej, uznanej przez całą starożytność: »Lepiej niech ginie jeden człowiek, niż cały naród«. My dziś taką zasadę potępiamy. Ale tej zasady trzymały się wszystkie stronnictwa konserwatywne, odkąd ludzkość istnieje. Stronnictwo »porządku« (a biorę to słowo w owem ciasnem pojęciu) nie było nigdy inne. Wierząc w to, że sztuka rządzenia polega na powstrzymywaniu ruchów ludowych, uważa to za czyn patryotyczny, jeżeli zapobieżono rozlewowi krwi przez morderstwo sądowe. Mało dbając o przyszłość, nie zastanawia się nad tem, że występuje przeciw myśli, która może kiedyś zwyciężyć. Śmierć Jezusa była tylko jednym z czynów tej polityki. Ruch, jaki Jezus wywołał, miał wyłącznie charakter duchowy; ale był ruchem. Ludzie porządku mniemając, że głównym celem społecznym jest powstrzymywanie wszelkiego roznamiętnienia, chcieli położyć tamę rozszerzaniu się tego ducha. Nigdy nie przekazały nam dzieje bardziej znamiennego przykładu na dowód, jak taka po-
- ↑ Jan XI, 48.