zaret? Nie wiemy. Gdyż wszystkie te wewnętrzne rozterki były, jak się zdaje, dla jego uczniów księgą zamkniętą na siedm pieczęci. Nie rozumieli go wcale, a to, co w duszy mistrza było im ciemne, objaśniali sobie w najnaiwniejszy sposób. Ale i to nie ulega wątpliwości, że boska jego natura zmogła się niebawem. Mógł był jeszcze uniknąć śmierci; ale nie chciał. Miłość, którą uczuwał dla swej misyi, odniosła zwycięztwo. Zdecydował się wypić kielich aż do dna. Potem widzimy go już silnym i zdecydowanym. Już są zapomniane sztuczki polemisty, łatwowierność cudotwórcy i wyganiacza dyabłów. Już teraz jest on tylko niezrównanym bohaterem cierpienia, twórcą wolności ducha i sumienia, doskonałym wzorem dla wszystkich, którzy cierpią, którzy szukają pokrzepienia i pocieszenia.
Tryumf w Betfage, śmiałość ludzi z prowincyi, którzy przed bramami stołecznemi Jerozolimy uroczyście przyjąć chcieli przybywającego Króla-Mesyasza, oburzyła do najwyższego stopnia Faryzeuszów i arystokracyę duchowną. We środę (12 dnia miesiąca Nizan) odbyła się u Józefa Kajafy nowa narada[1]. Postanowiono kazać bezzwłocznie pojmać Jezusa. Wszystkie te środki zostały przedsięwzięte z całem poczuciem konserwatywnej przezorności i dbania o ład. Chodziło o to, aby przedewszystkiem uniknąć rozgłosu. Ponieważ święto Paschy w tym roku rozpoczynało się w piątek wieczorem, a takie święta zaprzątają umysły, przeto postanowiono ubiedz ten dzień. Jezus był osobistością popularną[2]; obawiano się zamieszek ludowych. Dlatego po-