stością[1]. Hanan wypytywał go o rodzaj jego nauki i o uczniów. Ze słuszną dumą Jezus odmówił udzielenia długich wyjaśnień. Powołał się na swe publiczne przemówienia; oświadczył, iż nie udzielał żadnych nauk sekretnych; żądał od byłego arcykapłana, aby rozpytał tych, którzy nauk jego słuchali. Odpowiedź ta była zupełnie naturalna; ale ze względu na nadzwyczajną czołobitność, jaką okazywano arcykapłanowi, wydała się ona zbyt śmiałą; to też jeden z obecnych miał wymierzyć Jezusowi policzek.
Piotr i Jan szli za mistrzem aż do progu domu Hanana. Jan, którego tu znano, został bez trudności wpuszczony; ale Piotra zatrzymano u drzwi, a Jan musiał się za nim wstawiać, aby go wpuszczono. Noc była chłodna. Piotr pozostał w sieniach i grzał się przy ognisku, dokoła którego skupili się domownicy. Wnet poznano w nim ucznia oskarżonego. Nieszczęśliwy, którego zdradzał akcent galilejski, zarzucony pytaniami przez sługi, z których jeden był krewnym Maleka i widział go w ogrodzie Getsemane, zaparł się trzykrotnie Jezusa i zapewniał, że nie miał z nim żadnych stosunków. Mniemał, iż Jezus nie mógł go słyszeć; nie zastanowił się także nad tem, że podobne tchórzostwo było w najwyższym stopniu niewłaściwe. Ale dobra jego natura uświadomiła mu niebawem błąd, jaki popełnił. Prócz tego przypadkowa okoliczność, pianie kura, przypomniało mu słowa Jezusa, skierowane do niego
- ↑ Jan XVIII, 13 i nast. Okoliczność, że się to znajduje tylko u Jana, jest najlepszym dowodem wartości historycznej czwartej ewangielii.