ność z ciemnym gnostycyzmem i naciąganą metafizyką Jana. Nie znaczy to jednak, iż w ewangielii Jana niema zdumiewających błysków, że niema istotnie rysów, pochodzących od Jezusa[1]. To znaczy tylko, że mistyczny ton tej ewangielii nie charakteryzuje nam wymowy Jezusa tak, jak nam ją charakteryzują synoptycy. Z Janem powiał nowy duch; poczyna się gnostycyzm, epoka galilejska królestwa bożego minęła; nadzieja bliskiego powrotu Jezusa znikła; poczyna się sucha metafizyka, zapada mrok dogmatu abstrakcyjnego. Niema tu już ducha Jezusa, a jeżeli owe ustępy wyszły istotnie z pod pióra syna Zebedeusza, to pisząc musiał on znać całkiem zapomnieć o jeziorze Genezaret i o wspaniałych rozmowach, które słyszał nad jego brzegami.
Że mowy zawarte w czwartej ewangielii nie są dokumentami historycznymi, ale kompozycyami sporządzonemi w tym celu, aby drogie autorowi twierdzenia osłonić powagą Jezusa, dowodzi okoliczność, że są one zupełnie zgodne z tem, co zaprzątało umysły ówczesnych ludzi w Małej Azyi. Kraj ten był właśnie widownią szczególnego rozkwitu filozofii synkretycznej; gnostycyzm już się był narodził. Jan niezawodnie czerpał z tego obcego zdroju. Jest możliwe, że po wypadkach r. 68 (data powstania Apokalipsy) i 70 r. (data zburzenia Jerozolimy) sędziwy apostoł płomienną duszę swoją odwrócił od wiary w bliskie zjawienie się Syna Człowieczego w obłokach, do mniemań, które go zewsząd otaczały, a które wielu umiało doskonale uzgodnić z pewnemi doktrynami chrześciańskiemi. Przypisując te nowe wyobrażenia Je-
- ↑ Np. IV, 1 i nast.; XV, 12 i nast. Niektóre słowa, podane przez Jana, znajdują się u synoptyków (XII, 16; XV, 20).