nem Cyrenejczykiem; a może byłby przynajmniej nie należał do tych, którzy krzyczeli: »ukrzyżuj go!« Ale odpowiedzialność spada tak na całe narody jak na osobniki. Śmierć Jezusa była zbrodnią dokonaną przez naród. Śmierć ta była »legalna«, gdyż wymagało jej przedewszystkiem prawo, które tworzyło duszę ludu. Prawo Mojżeszowe w swej formie nowszej, ale obowiązującej, skazywało na śmierć każdego, kto w istniejącym kulcie chciał zaprowadzić jakąś zmianę. Nie ulega kwestyi, że Jezus targnął się na ten kult i że chciał go zburzyć. Powiedzieli to Żydzi Piłatowi otwarcie i słusznie: »My mamy Zakon a wedle tego Zakonu on powinien umrzeć; że się uczynił Synem Bożym«[1]. Zakon ten był straszny; ale był to Zakon barbarzyńskiej starożytności, a bohater, który chciał go usunąć, musiał przedewszystkiem poddać się pod jego twardy wyrok.
Ha, trzeba było niemal ośmnastu wieków, aby krew, którą przelał na ofiarę, wydała owoce. Przez cały szereg stuleci wydawano na męki i śmierć w jego imieniu równie szczytnych myślicieli, jak on. Wszak i dziś jeszcze w krajach, które się nazywają chrześciańskimi, wymierzane bywają kary za przestępstwa religijne. Za te zboczenia Jezus odpowiedzialny nie jest. Nie mógł przewidzieć, że ten lub ów naród pojmie go kiedyś jako Molocha, żądnego płonącego mięsa. Chrześciaństwo było nietolerancyjne; ale nietolerancya nie jest rysem znamiennym chrześciaństwa. Jest ona cechą judaizmu, który pierwszy wprowadził zasadę religijnej bezwzględności, aby każdego nowatora, choćby twierdzenia swe popie-
- ↑ Jan XIX, 7.