Uważajmy tedy śmiało Jezusa za największego człowieka, jaki istniał. Niechaj nas nie uwodzi nasza przesadna podejrzliwość względem legendy, która chce nas wciąż trzymać w świecie nadnaturalnym. Życie Franciszka z Assyżu było także jednem pasmem cudów. Ale czy wskutek tego powątpiewano w istnienie i działalność jego? Nie mniemajmy tedy, że cześć założenia chrześciaństwa przypada pierwszym chrześcianom a nie temu, którego legenda zamieniła w Boga. Na Wschodzie różnice pomiędzy ludźmi są jaskrawsze, niż u nas. Nieraz z zabagnionej atmosfery stosunków wyrasta charakter zdumiewającej mocy. Jezus nie dokonał swego dzieła przez uczniów; on przerósł ich wszystkich. Wszyscy, z wyjątkiem Pawła i Jana byli ludźmi bez geniuszu, bez inwencyi. Nawet Paweł nie może się równać z Jezusem; a co do Jana to na innem miejscu wykażemy niestety, że postępowanie jego niezawsze było bez zarzutu. Dlatego też ewangielie tak górują nad wszelkiemi pozostałemi pismami Nowego Testamentu. Dlatego tak czuć ową przykrą różnicę, kiedy się przechodzi od historyi Jezusa do historyi apostołów. Nawet ewangieliści, życioryśnicy Jezusa, tak są niezrównanie niżsi od niego, że gdy chcą go nam idealizować, tylko go poniżają. Pisma ich są pełne błędów i sprzeczności. W każdym niemal wierszu czuć, że jest mowa o boskiem pięknie, przedstawionem ręką człowieka, który to piękno tylko przez pół zrozumiał i przerabia je wedle swego wyobrażenia. Krótko mówiąc, życioryśnicy bynajmniej nie wyidealizowali nam charakteru Jezusa, ale przeciwnie, raczej go osłabili. Aby ten charakter odbudować, krytyka musiała usunąć cały ogrom sprzeczności, które powstały wskutek przeciętności umysłowej jego uczniów.
Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/422
Ta strona została uwierzytelniona.