były one odmianą ewangielii tego apostoła, gdyż potem zostają ewangielią Ebionitów, t. j. owej drobnej gminy chrześciańskiej, osiadłej w Batanei, gdzie zachował się język syryjsko-chaldejski i gdzie prawdopodobnie ród Jezusa istniał dalej. Ale trzeba przyznać, że w tym stanie, w jakim nas doszły, przedstawiają dla badacza znacznie mniejszą wartość, niż ewangielia Mateusza.
Teraz, jak przypuszczam, każdy zrozumie, dlaczego przyznaję ewangieliom tak doniosłe znaczenie historyczne. Nie są to ani życiorysy w rodzaju Swetoniusza, ani zmyślone legendy w rodzaju Filostrata; są to legendowe życiorysy. Przyrównałbym je do legend o świętych, do życiorysów Plotyna, Proclusa, Izydora i innych tego rodzaju pism, w których miesza się ze sobą prawda historyczna z chęcią przedstawienia wzorów cnoty. Cechą znamienną wszystkich podobnych utworów gminnych jest niedokładność, która i tu występuje wyraźnie. Przypuśćmy, że mniej więcej w połowie XIX stulecia trzech albo czterech żołnierzy francuskich z epoki cesarstwa, i to każdy dla siebie, poczęło ze wspomnień własnych kreślić życiorys Napoleona. Relacye ich będą na pewno roiły się od błędów i poważnych sprzeczności. Jeden umieściłby Wagram przed Marengo; drugi pouczałby nas może z całym spokojem, że Napoleon wypędził z Tuillerów rząd Robespierra; trzeci przemilczałby najważniejsze wyprawy. Ale jedno uderzałoby z tych pism naiwnych prawdą żywą: charakter bohatera, wrażenie, które wywarł na swem otoczeniu. W tym też sensie podobne opisy gminne miałyby znaczenie donioślejsze, niż poważna, oficyalna historya. To samo da się powiedzieć o ewangieliach. Zajęte włącznie charakterystyką przymiotów mistrza, opisem jego cudów,