szenie zostało dokonane, posiadałoby ono cechy prawdopodobieństwa, niemal pewności. Ale ponieważ cechą znamienną doświadczenia jest to, że trzeba je umieć powtórzyć, ponieważ zresztą powtórzyć można, co się już raz zrobiło, zwłaszcza, że przecież cud nie może przychodzić z trudnością, przeto zażądanoby od cudotwórcy, aby cud swój powtórzył w innych warunkach, w innem miejscu i z innym trupem. Gdyby i tym razem cud się udał, mielibyśmy przed sobą dwie ewentualności: pierwsza, że zdarzają się w świecie rzeczy nadprzyrodzone; druga, że niektóre osoby posiadają władzę czynienia czegoś podobnego. Ale każdy wie, że jeszcze się w takich warunkach cud nie zdarzył; że dotąd każdy cudotwórca sam obierał miejsce, przedmiot doświadczenia, środowisko i publiczność; że owe cuda przeważnie dotwarzał gmin a posteriori, który czuł niepohamowaną żądzę dopatrywania się w wielkich czynach i w wielkich ludziach pierwiastku nadprzyrodzonego. Krytyka historyczna musi tedy tymczasem przyjąć zasadę, że nie można relacyi o cudach uznawać za prawdziwą, gdyż polega ona albo na łatwowierności, albo na oszustwie, a rzeczą historyka jest zbadać, co w tej relacyi jest prawdą a co kłamstwem.
Oto podstawy, na których się opierano przy pisaniu tej książki. Nie poprzestałem na studyowaniu tekstów, czerpałem światło jeszcze z innego źródła, zwiedziłem bowiem arenę dziejową tych zdarzeń. Wyprawa naukowa w celu zbadania starożytnej Fenicyi, której przewodniczyłem w roku 1860 i 1861[1], była powo-
- ↑ Książka, opisująca wyniki tej wyprawy, jest już pod prasą. (»Mission de Phénicie« 1864—1874, 9 części — przyp. tłom.).