grobowców i studzien. Odczuwał przyrodę i chciał żyć śród niej. Dwór królewski wydał mu się miejscem zbytku, gdzie ludziom tylko o to chodzi, aby przywdziewać kosztowne szaty[1]. W jego przepięknych przypowieściach, pełnych poetycznych nieprawdopodobieństw, przebija zupełna nieznajomość świata arystokratycznego; na królów i możnych patrzy oczami naiwnego wieśniaka[2].
A bez porównania mniej przystępne były dla niego nowe idee filozofii greckiej, tak dziś cenione przez każdą szkołę filozoficzną, których główną zasługą było obalenie odwiecznego mniemania, że w rękach bogów spoczywa rząd świata. Na sto lat przed nim Lukrecyusz wykazał w zdumiewajęcy sposób niezmienność ogólnego porządku w przyrodzie. Wszystkie wyższe szkoły, opierające się na filozofii greckiej, obalały wiarę w cudowność, uczyły, że wszelkiemi zjawiskami świata kierują odwieczne prawa i że żadna istota boska nie miesza się do tego. Prawdopodobnie idee te przyjęły się także w Babilonii i Persyi. O tych postępach myśli ludzkiej Jezus nie wiedział poprostu nic. Choć się urodził w wieku
- ↑ Mat. XI, 8: »Ale coście wyszli widzieć? Izali człowieka w miękkie szaty obleczonego? Oto, którzy miękkie szaty noszą, w domach królewskich są.«
- ↑ Mat. XXII, 2 i nast. »I posłał (król) sługi swe, aby wezwali zaproszonych na wesele; ale nie chcieli przyjść. Znowu posłał insze sługi... Ale oni zaniedbawszy odeszli, jeden do roli swojej, drugi do kupiectwa swego... Tedy rzekł król sługom swoim... idźcie na rozstania dróg, a kogokolwiek znajdziecie, wzywajcie na wesele. Tedy wyszedłszy oni słudzy na drogi, zgromadzili wszystkie, którekolwiek znaleźli, złe czy dobre, i napełnione jest wesele gośćmi. A wszedłszy Król... obaczył człowieka nieodzianego szatą weselną... Tedy rzekł sługom: związawszy nogi i ręce jego... wrzućcie do ciemności zewnętrznych, tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.«