Strona:Ernest Thompson Seton - Kotka śmieciarka.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wii-wii-wii!... — zawył tamten, schwycił go łapami i w mocnym uścisku przewalił na ziemię.
O, jakże się te koty tulały i gryzły, przedewszystkiem żółty! O jakże się przewracały i drapały!
Głową na dół, głową na górze, to jeden, to drugi, przeważnie jednak żółty, staczały się walczące kocury po spadzistym dachu, aż wkońcu spadły wprost na ziemię. Ze wszystkich okien rozległy się teraz głośne okrzyki: „hurra! O, górą żółty!“
W okamgnieniu jednak podniosły się obydwa koty na nogi i, trzymając się wzajemnie mocno pazurami, toczyły się dalej po kamienistem podwórzu, parskając i miaucząc przeraźliwie; wreszcie miały już obydwa dosyć walki i puściły się, każdy odskakując w swoją stronę, obydwa poszarpane i pokrwawione, zwłaszcza czarny.
Dowlókł się biedak do muru i miaucząc żałośnie z bólu i złości, wdrapał się na szczyt i znikł.
Nasza Mizia przyglądała się ze swego ukrycia na skrzyniach całej tej scenie z wielkiem zajęciem i z bijącem ze strachu i niepokoju sercem. Gdy odszedł czarny, patrzała z zachwytem na zwycięskiego żółtego. Ten zaś, czy przypadkiem, czy z wiedzą o jej ukryciu, podsunął się ku skrzyniom i spojrzał ukradkiem na piękną kotkę, która przed chwilą była świadkiem takiej strasznej, bohaterskiej walki. Mizia nie przelękła się wcale — przeciwnie,