Strona:Ernest Thompson Seton - Kotka śmieciarka.pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

docznie droga ta naprawdę prowadziła do ojczyzny. Mizia spojrzała przyjaźnie na szyny, po których biegł potwór i już się go nie bała. Odpoczęła wygodnie w krzakach pod płotem, tak jakby wiedziała, że ten olbrzym jej nie dosięgnie. Przesiedziała do wieczora. Głód dokuczał jej strasznie, bo w czasie całej tej drogi znalazła tylko jedną myszkę. Obejrzała się po okolicy i doszedł jej uszu zapach stajni; natrafiła na nią prędko i kręcąc się wokoło niej, znalazła sporo jadalnych kęsków. Całe podwórze przypominało jej ojczyste kąty, ale za nicby tu nie została, bo z ukrycia swego widziała tam dwa psy i kilku małych chłopców — a jednych i drugich bała się więcej od głodu. Puściła się więc znowu na swą drogę między płotem a szynami. Pociąg za pociągiem przebiegał koło niej, ale to dodawało jej nie strachu, lecz nadziei ujrzenia wkrótce miasta.
Tak płynęły jej dni za dniami bez wielkich i nowych wrażeń: psy, dzieci, grzmiący pociąg, głód, czasem mysz lub ptaszek, jakieś śmietnisko — oto wrażenia Mizi w czasie całej podróży. Naprzód, na południe — gnało ją coś ciągle, i, o ile zboczyła z drogi, wracała jakimś instynktem wiedziona napowrót, i dalej biegła.
Tydzień minął — a królowa Analostan była wciąż w drodze — od czasu do czasu dolatywał ją jakby ojczysty zapach i pobudzał do dalszej podróży, dodawał otuchy i podtrzymywał siły. Tak, to był na pewno zapach, który pamiętała z wiosennej podróży z państwem z „Piątej alei“.