Strona:Ernest Thompson Seton - Kotka śmieciarka.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Uszczęśliwiona, usunęła się w bezpieczną kryjówkę, poczem przez otwór w bramie najbliższego domu prześliznęła się na podwórze, otoczone murem, i tutaj, skrywszy się w najciemniejszy kącik, spożyła zdobyty kawał wątroby i oblizała starannie brodę z miną zupełnego zadowolenia i szczęścia. Potem udała się w podskokach na drugą stronę podwórza, gdzie na dnie starej skrzyni pozostawiła troje maleńkich kociąt. Już zdala doszło jej uszu żałosne miauczenie. Z szaloną szybkością dopadła skrzyni — i tu osłupiała z przerażenia. W gnieździe jej gospodarował olbrzymi czarny kocur i zupełnie spokojnie pożerał już drugie kocię, tak jakby to była mysz. Kocur był dwa razy większy od małej matki, jednakże ta w okamgnieniu rzuciła się z rozpaczą na niego. Napastnik uciekł, ile mu sił starczyło, a biedna kotka położyła się obok pozostałego jedynaka i zaczęła go starannie oblizywać.
Było to maleństwo jeszcze ślepe, bardzo podobne do matki, tylko nieco żywiej ubarwione — szare, w czarne kropki, z białą cętką na nosie, uszach i końcu ogona.
Po tym strasznym wypadku kotka przez parę dni nie opuszczała swego dzieciaka i otaczała go wielką pieczołowitością, a uczucia, rozdzielone dotychczas na troje, przeszły wyłącznie na pozostałego jedynaka. Już nie wybiegała na ulicę, bo coprawda, to nie miała nigdy wielkiego szczęścia u kulawego Piotra, lecz głód zaspokajała w nieopodal stojących śmietnikach i wystawianych przez kucharki naczyniach z pomyjami. Znajdowała tam często kawałki zepsutego mięsa, a jeśli tego nie