Strona:Etnobiologia 2011 5.pdf/10

Ta strona została przepisana.

roślinach, które często można znaleźć w literaturze. Jak choćby ten, w którym Geertz za LéviStraussem zachwyca się, że Indianie Pueblo „mają nazwy dla każdego typu drzew iglastych występujących na ich terenach, najczęściej tylko nieznacznie różniących się między sobą i, oczywiście, w żaden sposób niezwiązanych z materialnymi zainteresowaniami Indian” (Geertz 2005: 95). Pewnie dlatego, że czytałam wiele podobnych tekstów, których autorzy wyrażali zachwyt nad tym, że ludzie nazywają rośliny, moją uwagę przykuło to, że bukowińscy górale nie zawsze nazywają rośliny, a czasem nazywają je w taki sposób, że wcale nie ułatwia im to komunikacji. Zgadzam się z tezą Geertza, że w środowisku z drzewami iglastymi warto sporo wiedzieć o drzewach iglastych. Pytanie, czy wiedzieć znaczy nazywać? Moim zdaniem – nie. Wiedza „ucieleśniona” wcale nie musi być nazwana. Dlatego ja na znajomości nazw nie opierałabym koncepcji dotyczących znaczenia roślin w kulturze. Coraz częściej odchodzi się od podchodzenia do studiów nad klasyfikacją wyłącznie z lingwistycznego punktu widzenia. Badacze zaczynają uznawać, że mogą istnieć kategorie nie posiadające nazwy – etykietki. Jak mówi Roy Ellen: „Ważne jest nie to, że coś ma określoną, przypisaną sobie nazwę, lecz to, że postrzegany obiekt jest rejestrowany nieustannie w czasie powtarzających się spotkań z nim, że doświadczenie to jest wzmacniane w czasie i przekazywane innym” (Ellen 2008: 4). Taksonomie i nazwy są pewnego rodzaju uproszczeniem bardzo szerokiej i zatopionej w różnych kontekstach, wiedzy.

Etymologia nazw obecnych w zielnikach mentalnych
Wielokrotnie pojawiającym się w badaniach, dotyczących wiedzy o roślinach i nazywania roślin, tematem są ludowe czy też lokalne etymologie (por. np. Peclowa 2001: 105; Szot-Radziszewska 2005: 116-123). Mnie też ciekawiło, jak bukowińscy górale wyjaśniają obecność niektórych nazw taksonów w swoich zielnikach. Jednak pytania o etymologię nazw roślin okazały się zupełnie nietrafione. Zastanawianie się nad źródłem nazwy, czy mówienie o jakiejś symbolice za nią się kryjącej, nie były elementami zielników mentalnych moich rozmówców. Dla nich one były wyłącznie nazwami. Zwraca na to uwagę Martin krytykując tendencję niektórych badaczy do nadinterpretacji znaczeń, kryjących się w czymś, co jest po prostu roślinnym imieniem (Martin 2007: 206).

Co z tego wynika dla badań etnobotanicznych
Liczne cechy wiedzy zawartej w zielnikach mentalnych są dobrze widoczne w lokalnych nazwach taksonów. Indywidualność widać w wielości nazw, pod którymi dany takson funkcjonuje we wsi. Heterogeniczność, w tym że nazwy ogólnopolskie, ogólnorumuńskie, czy gwarowe, są stosowane w zależności od tego, z jakiego źródła poznało się takson, a także w znajomości kilku różnych nazw tej samej rośliny. Przywiązywanie wagi do doświadczenia uwidacznia się w obecności w zielnikach rośliny bez nazwy i z długimi, zmiennymi nazwami opisowymi.
Wydaje mi się ważne, by w badaniach etnobotanicznych nie skupiać się wyłącznie na tworzeniu spisów roślin, czy zbieranych, w sposób oparty wyłącznie na ustnym przekazie, klasyfikacji. Takie podejście bardzo redukuje naszą wiedzę i zrozumienie LEK danej społeczności. Na podanych przykładach widać, w jaki sposób zanurzenie w kontekście życia codziennego osób, których wiedzę się bada, zwiększa prawdopodobieństwo, że rośliny ważne, a np. nienazwane, bądź podawane pod wieloma różnymi nazwami nie znikną z opisu wiedzy.