Strona:Etnobiologia 2011 5.pdf/8

Ta strona została przepisana.

danej rośliny, ale wcale nie zawsze się tak dzieje, kiedy pokazuje się sobie rośliny w lesie, na łące, czy polu, nazwa ma znaczenie drugorzędne, istotne jest, żeby nauczyć się rozpoznawać nową roślinę.
Oczywiście nie zawsze tak jest, że Bukowińczycy mówią sobie o roślinach w chwili, kiedy je widzą. Czasem wspominają, że ktoś im powiedział o jakiejś roślinie, a oni teraz nie potrafią jej zidentyfikować i muszą spytać ponownie itp.

K ok. 58 lat: […] jakieś powiedziała różne, ale ja tego nie mogła zrozumieć co ona mi mówi, że bardzo na wszystko dobre, bardzo na wszystko dobre, w trawie żółty kwiatek jakiśka trochę wysoki. I nie zrozumiała jech akurat, bo w trawie je dużo żółtych, i nie zrozumiała kiere i tak się to zostało, może kiedy ją pójdem pytać, to będem znać, a tak to nie wiem.

Martha Johnson jest zdania, że ponieważ TEK (ang. Traditional Ecological Knowledge, tradycyjna wiedza ekologiczna) jest wiedzą o charakterze oralnym, często trudno jest przekazać konstytuujące ją koncepcje i idee tym, którzy nie są nosicielami tej samej tradycji i doświadczenia (Johnson 1992: 14). Ja posunęłabym się o krok dalej do twierdzenia, że czasem jest ona trudna nawet do przekazania nosicielom tej samej tradycji i zdarza się, że wyłącznie wspólne doświadczenie może to umożliwić. Powiedziałabym, że często ma ona charakter nie oralny, a doświadczany wszystkimi zmysłami w konkretnym miejscu i czasie. Nawet jeśli rozmówcy używają różnych nazw na tę samą roślinę, albo nie używają nazw w ogóle, mają możliwość porozumienia, jeśli dzielą to samo doświadczenie.

K ok 74 lata: A potem ten ściubryk, ale za to w Polsce nie wiedzą.
K 58 lat: Ściubryk, ściubryk, ściubryk [patrzy na mnie –I.K.D.]
IKD: Nie wiem. [było to na początku badań jeszcze nie znałam tej nazwy] K 58 lat: Ale co jest ściubryk? [pyta sąsiadki] K ok 74 lata: Nie wiesz, a też z ogródka. To je też na tensiunie [rum. ciśnienie – I. K.-D.] K 58 lat: Aha! te ciubki takie jak…
K ok 74 lata: Ja. [gw. tak – I. K.-D.] K 58 lat: Ale to się dowie i tak i do prismaku do gołąbków.
K ok 74 lata: Ja, ja, ja.

Słowem wywołuje się „dźwiękobrazy” (Macnaghten i Urry 2005), zapachy, znane na wsi historie związane z przedmiotem rozmowy, cały zestaw cech go identyfikujących. Zdarza się, że nie przynosi to efektu i roślinę trzeba pokazać.
Podawanie wielu nazw na tę samą roślinę w jednej w wsi, a nawet przez jedną osobę, nie jest czymś, co można spotkać wyłącznie na Bukowinie. To samo zjawisko opisuje np. Halina Peclowa we wsiach w Polsce (2001: 106). Nie tłumaczy tego zjawiska. W polskich wsiach na Bukowinie może się to potencjalnie wiązać z różnymi czynnikami. Jednym z nich jest wielość języków tam funkcjonujących – ogólnopolski, ogólnorumuński, gwara górali bukowińskich (różniąca się w poszczególnych wsiach), gwara ludności polskiej nie góralskiej (np. Kaczyka) i gwara rumuńska, a także kontakt z językami, które wpłynęły na gwarę górali bukowińskich (z językiem słowackim, ukraińskim, niemieckim) (Krasowska 2006: 90-92; Kłosek 2000: 176). Powoduje to, że ta sama osoba może znać nazwy o różnym pochodzeniu lingwistycznym. Przyczynia się do tego duża świadomość językowa, łatwość przechodzenia z języka na język. Badania Krasowskiej wykazały pewną dowolność i małą integralność językową gwary górali