Strona:Eugeniusz Janota - Przewodnicy zakopiańscy.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

przewodnictwo piérwszego lepszego juhasa w okolicach, które zna tylko z posłuchu lub z dalekiego widzenia, niepodobna, bo łatwo wprowadzi na miejsca przykre i niebezpieczne, a do tego będzie plótł rzeczy niestworzone, nazywając na chybił trafił góry, potoki, doliny, byle w obec podróżnego na każde odpowiedzieć zapytanie. Niekiedy juhasi nie wiedzą nazw najbliższych szczytów, jeżeli nie pasają na nich. Tak będąc raz na Magórze zakopiańskiéj, zkąd masz Kościelec, Świnnicę, Granat, Koszystą, jakby na dłoni, zapytałem z umysłu juhasika: „A który to wierch nazywacie Świnnicą?“ — „Tu żaden wierch tak się nie nazywa.“ Więc mu ją pokazałem. Nic więc dziwnego, że niejednę brednię, np. o źródłach Białego i Czarnego Dunajca, ci ludzie przejęli od podróżnych, poddających im własne domysły, nie zawsze oparte na wszechstronném i gruntowném rzeczy zbadaniu, zamiast wybadywać lud i trzymać się pewnych nazw miejscowych, które w sobie żadnego nie zawiérają fałszu.
Za to znają juhasi doskonale każdą skałkę, każdą perć, każdy źlebek, każde źródełko w obrębie, w którém pasają; bacowie i właściciele hal i polan znają dokładnie całe okolenie swych pastwisk i swojéj własności, ale po za ten obręb wiedza ich częstokroć nie sięga daleko. Strzelcy jedynie i świszczarze, co chodzili lub chodzą po Tatrach za tém, czego tam nie zostawili, za kozą lub biédnym świstakiem, a to zwykle drogami wcale nie prostemi, i nie dbając wcale, gdzie cudza granica, ci znają dobrze góry, bo je niejedno-