Strona:Eugeniusz Janota - Przewodnicy zakopiańscy.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Gęste puszcze i ziemice,
Krakowskiego zamku gmachy
I węgierskich gór winnice!


Ale teraz tam już mrozy i śniegi i trudnoby tam było przechadzać się; to zostawim sobie, da Bóg doczekać, na przyszłe lato, a tymczasem pogwarzym, jakby tam chodzić po tych turniach.
Jak tam chodzić? Przecież Tatry nie Alpy, nie Pireneje, nie Kordylery; w Tatrach grzbiet główny tylko jeden, między Świnnicą i Krywaniem obłąkiem przez Mięguszową rozgałęzienie wprawdzie większe, bo tutaj aż pięć grzbietów poprzecznych, a między niemi cztéry doliny, ale przecież w tym wachlarzu od szczytu Granatu do szczytu Krywania w prostym kierunku prawie tylko mila, rozumie się dla ptaka, a nie dla człowieka; między Krywaniem a Łomnicą turnie wprawdzie najwyższe, ale przecież nie wyższe nad 8414 stóp F. (Gierlach, 8374 K. więc nie Łomnica 8328 △ 8342 F.), a od Rohaczów pod Łomnicę w prostym kierunku także tylko 4½ mili, ale nieszczęściem znowu li dla ptaka. A więc nie wystarczy dobra mappa, dobre oko i nieco daru rozpatrywania się po górach? Nie wiemy; możeby i wystarczyły, ale tylko od Świnnicy ku zachodowi, a i tutaj nie wszędzie, np. koło Rohaczów; od Świnnicy na wschód już tylko po dolinach i niższych szczytach, ale po wyższych ani ruszyć samemu, chyba na skręcenie