w tem nie ma zmyślenia. Tschudi[1] opowiada, gdy w kantonie Glarus nowszemi czasy na trzy lata zabronionio wszelkiego polowania na kozice, iż zwierzęta te tak się oswoiły, że się często pojawiały na halach, na których pasiono krowy i zbliżały się do robiących siano po upłazkach w turniach. W ostatnim dziesiątku lat zeszłego wieku wspomina Hacquet[2] kozice w Ornaku i w Czerwonych Wierchach, tutaj także świstaki a Jaskówczarz, rozbójniczego rzemiosła człowiek z Dzianisza, zabił niezbyt dawno kozicę z młodem w Maturowych turniach nad doliną kościeliską. Był on jedną ręką z Janem Krzeptowskim. On z Jędrzejem Janosikiem wytępił także ostatnie kozice w Starej Robocie, w Klinie i w Jamnickiej. W Rohaczach wyniszczyli kozice Sieczka[3], Jan Pająk i Samek z Zakopanego. Nieżyjący już Jan Bucz (czy Buc) z Jurgowa wytępił do 300 kozic i wszystkie świstaki, w okolicy Jaworzyny. Reszty kłusowników z Podhala naszego wymieniać nie ma co; jest ich wielu, a niejeden z nich ocierał się zbliska o złodziejów i rozbójników tamecznych lub sam brał czynny udział w wyprawach rycerskich to na zamożniejszych górali, to na żydów i księży.
Skoro nasze Tatry oczyszczono z kozic, zapuszczano się po nie na Węgry, w turnie ponad Czarnym Stawem nad Morskiem Okiem, pod Hruby Wierch, ku Krywaniowi. Jakoż granic własności w Tatrach żaden z pomienionych ludzi znać nie chce. Lecz otóż właśnie jakoś od r. 1850 nie pospolici turyści, szukający w Tatrach i pod Tatrami poziomych i nadziemskich wrażeń, ani też zdrowi chorzy kąpiący się w żętycy, aby rzeczywistym słabym podać zręczność wypłókiwania sobie żołądków świeżą wodą tatrzańską, a bacom sposobność do fałszowania żętycy dolewaniem wody, a dla zapewnienia jej własności rozwalniającej dodawaniem płynu wygniecionego z butwiejącego po lasach drzewa, zresztą nie wiedzący sami, po co tam przybywają, ani też wreszcie podróżni widzący w Podhalanach coś moralnie i umysłowo tak doskonałego, że wszyscy bogowie greccy z czasów przedeurypidesowych byliby zaledwo godni przypiąć im kierpce do nóg, lecz zwiedzacze Tatr innego rodzaju, naprzód obcy[4], potem też i swoi, zaczęli spostrzegać dziwną goliznę Tatr co do niektórych zwierząt, o których prawie już tylko ze słuchu i z dawniejszej literatury tatrzańskiej dowiadywano się, i z niezadowoleniem pomrukiwać o niej. Wreszcie Komisja fizjograficzna byłego Towarzystwa naukowego krakowskiego jęła się tej sprawy, a czteroletnie usiłowania, rozpoczęte 24 września 1865, o tyle pomyślny odniosły skutek, że minister Belcredi pismem z 8 maja 1866 (l. 2265) polecił prezydjum namiestnictwa w Galicji, dla ochraniania kozic i świstaków tatrzańskich, czuwać nad ścisłem przestrzeganiem dotyczących ustaw (łowieckich), porozumieć się z węgierską radą namiestniczą w Budzie i rozważyć, jakimby sposobem dała się osięgnąć zamierzona przez Towarzystwo naukowe krakowskie ochrona tych zwierząt[5], a ustawą z 19 lipca 1869 zabroniono
- ↑ Das Thierleben der Alpenwelt. 325.
- ↑ Neueste physikalisch-politische Reisen in den Jahren 1794 und 95 durch die Dacischen und Sarmatischen oder Nordlichen Karpathen. Vierter Theil. Nürnberg, 1796. 151 i 154.
- ↑ Górnik (hawiarz, Hauer) i kłusownik, porzucił to rzemiosło, człowiek trzeźwy, sumienny i najlepszy przewodnik.
- ↑ Np. Dr. Kornhuber 1857, Fryderyk Fuchs 1863, Dr. H. K. Brandes 1865 i inni.
- ↑ Czy to polecenie ministerjalne zostało wykonanem, nic o tem znikąd nie doszło do wiadomości Komisji fizjograficznej Tow. nauk. krakowskiego.