Strona:F. A. Ossendowski - Afryka.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

czet Hama el-Azchar i Husseina, cytadelę i bogate muzeum! Ale ja mówiłem o twojej kieszeni chłopaku!
Mohammed parsknął głośnym śmiechem i, uspokoiwszy się odrazu, spytał znowu:
— Co życzy sobie czcigodny cudzoziemiec widzieć w Kairze?
Profesor spoważniał nagle i odparł:
— Znam tu każdy zakątek, Mohammedzie, słyszałem i mogę powtórzyć ci prawdziwe historje i niemądre bujdy, opowiadane przez przewodników. Wiem, że to wódz sułtana Omara — Amru założył miasto na miejscu swego obozu w VII w. po Narodzeniu Chrystusa. Oglądałem trzecią kolumnę w jego meczecie, a w niej — szczelinę. Mułłowie twierdzą, że wasz prorok Mahomet kazał tej kolumnie lecieć z Mekki do Kairu, a gdy nie ruszała się z miejsca, smagał ją biczem, od czego powstała owa szczelina... Wszystko to pamiętam i nie chcę raz jeszcze oglądać tych rzeczy i słuchać bajek o nich! Pójdziemy na bazary, Mohammedzie, bo one interesują mnie dziś najwięcej!
Chłopak poprowadził uczonego. Szli przez wąskie uliczki, zatłoczone Fellachami, Koptami, Arabami, Beduinami, Żydami i Ormianami. W jednem miejscu musieli czekać, aż przejdzie długa karawana, złożona z wielbłądów, w innem — trafili w środek drepcącego stada osłów, uginających się pod ciężarem worków z daktylami i kokosowemi orzechami. Co chwila rozlegały się