Strona:F. A. Ossendowski - Afryka.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

wyrąbać dżunglę, zniszczyć tysiące olbrzymów leśnych, wykarczować pnie i korzenie, a po okresie ulew walczyć z prącemi z ziemi pędami krzaków i chwastów.
Noro Matasa jeszcze jednej rzeczy nauczył mieszkańców Lulangi, za co uważano go za drugą po czarowniku osobę w wiosce.
Murzyni nie znają się na oszczędności, nie są bynajmniej przezorni, nie myślą o dniu jutrzejszym i o tak zwanej „czarnej godzinie”.
Wesoły i niebywale beztroski lud, lubiący towarzystwo i zabawy, wnet po zbiorach urządza wspólne uczty i wkrótce pozostaje bez zapasów żywności. Rozpoczyna się wtedy ciężki czas zdobywania sobie pokarmu. Młodzież, a nawet dzieci udają się do dżungli i na nagie zbocza gór, gdzie zastawiają sidła na kuropatwy, dzikie perliczki i dropie, lub z łuków strzelają do małp. Dorośli łowią ryby i urządzają zbiorowe polowania na małpy, antylopy, dzikie bawoły, strzelając zatrutemi strzałami nawet do hipopotamów, lampartów i innych drapieżników. Murzyni są zupełnie niewybredni w jedzeniu i używają do przygotowania strawy mięso małp, hien i węży — pytonów. Ponieważ jednak zdobycz swoją niemal odrazu zjadają, więc głód bywa częstym i straszliwym gościem w wioskach murzyńskich, a czasem przybiera takie rozmiary, że rodzice każą dzieciom ruszać do dżungli, pozostawiając je własnemu losowi i pomysłowości.
Widząc to wszystko i pamiętając, jak w takich